- No to klapa! - westchnęła szatynka.
- Niekoniecznie - powiedziała Ginny z błyskiem w oku.
- Chodź! Mamy mało czasu! - ruda pociągnęła przyjaciółkę za rękę. Weszły w jakąś boczną uliczkę i co chwila skręcały w następną. Hermiona nigdy tu nie była i nawet nie zdawała sobie sprawy, że Hogsmede jest takie duże. Po kilku minutach stanęły przed drzwiami zwyczajnie wyglądającego domu. Ginny zapukała i odczekała. Otworzyła im starsza kobieta z uroczym uśmiechem i delikatnymi zmarszczkami wokół oczu.
- Ach, Ginny! Wejdźcie - gestem zaprosiła nas do środka. Szybko wślizgnęłyśmy się do domu, bo na dworze było naprawdę mroźno i wietrznie.
- Dziękuje, pani Puckle - uśmiechnęła się ruda.
- Dzisiaj tylko przechodem. Jutro mamy bal, a jeszcze nie mamy kreacji!
- Ach, szkoda. Tak więc chodźcie - poprowadziła nas do łazienki.
- Na pewno nie napijecie się herbaty?
- Na pewno. Dziękuje bardzo! Wrócimy za około godzinę - podziękowała Ginny. Hermiona nie rozumiała niczego, ale ufała przyjaciółce. Nagle lustro zmieniło się w coś co przypominało zawartość myślodsiewni. Ni to gaz, ni to ciecz. Srebrzyste i połyskujące. Ruda po prostu w to weszła, a Hermiona za nią. Poczuła tylko przyjemne ciepło na całym ciele i już stały na korytarzu jakiegoś budynku.
- Gdzie my jesteśmy? I kim była tamta kobieta?
- Pani Puckle! Jesteśmy u jej siostry, krawcowej. Kiedyś przez przypadek wpadłam z mamą na odwiedziny do pani Puckle. Pokazała mi wtedy to przejście i powiedziała, że gdybym potrzebowała jakiejś kreacji to zaprasza mnie do siebie. Wpadam czasem do niej na herbatkę, kiedy mam czas. Nie chcę jej wykorzystywać. Ale teraz chodźmy! - ruda prowadziła. Na końcu skręciła w prawo i otworzyła drzwi na wprost. Moim oczom ukazał się przecudowny widok. Pokój był prostokątny, a na środku w równych odstępach stały cztery manekiny. Wokół nich sunęła nimfa. Tak wydawało się Hermionie. Owa kobieta miała długą sukienkę, która podczas przemieszczania się mieniła się i falowała.
- Dzień dobry! - krzyknęła Ginny, a kobieta zwróciła swoje bystre oczy ku nam. Zmierzyła nas wzrokiem i podpłynęła do nas.
- Witajcie, kochane! Ginny, dawno cię tutaj nie było! Ale ciebie nie znam - spojrzała na szatynkę.
- Jestem Hermiona - odpowiedziała dziewczyna.
- Wspaniale! Jak mniemam pragniecie sukienki.
- Otóż to, Neferell! Już jutro mamy bal w Hogwarcie - wyjaśniła Ginny. Neferell machnęła różdżką i dwa środkowe manekiny stały się nagie, a wszystkie tkaniny zniknęły. Wskazała nam dwie płyty naprzeciwko nich i zachęciła gestem byśmy na nich stanęły. Gdy tylko postawiłam na niej obie stopy, manekin rozpłynął się, a ciecz unosiła się w powietrzu jakby pozbawiona grawitacji. Trwało to jednak tylko kilka sekund, gdyż po chwili zaczęło formować się ciało. MOJE CIAŁO! - pomyślała szatynka i patrzyła z zachwytem.
- Jaki kolor tkaniny? - spytała Neferell.
- Myślę, że czarny ze srebrnymi wstawkami - zamyśliła się Ginny, a na stole za manekinem zmaterializowały się czarne i srebrne zwoje materiału. Zachwycona podeszła do nich i zaczęła je przeglądać.
- A dla ciebie? - zwróciła się do Hermiony.
- W jakim byłoby mi dobrze?
- Malinowy lub wiśniowy z beżem jeśli chcesz coś ekstra, ale jeśli wolisz być poważna to myślę, że butelkowa zieleń - rozmarzyła się Neferell i po chwili w jej rękach pojawił się materiał. Szatynka skinęła głową.
- Otóż to! - powiedziała i krawcowa wzięła się do pracy.
*
Po godzinie dziewczyny podziękowały pani Puckle i wyszły z powrotem na mróz z bananami na twarzach.
- Są cudowne! - zachwycała się Ginny.
- Z pewnością wyjątkowe - pokiwała głową Miona. Właśnie wyszły na ulicę główną i podbiegli do nich bliźniacy.
- Co tam masz? - zaciekawił się George i próbował zaglądnąć siostrze do torby.
- Chyba śnisz, że ci pokażę! Zobaczysz jutro! - chłopak zaczął wyrywać dziewczynie torbę. Fred nachylił się i szepnął Hermionie do ucha:
- Dzisiaj o osiemnastej - dziewczyna skinęła głową i uśmiechnęła się. Gryfon odwzajemnił uśmiech i rozdzielił rudzielców.
- Chodź, George! Jeszcze nas ktoś zobaczy i pomyśli, że jesteśmy rodzeństwem - oboje parsknęli śmiechem i oddalili się w przeciwnym kierunku.
- Ha ha ha, bardzo śmieszne - udawała obrażoną Ginny. Po chwili przypomniała sobie jednak o sukienkach i tryskała entuzjazmem przez całą drogę do zamku.
***
O umówionej godzinie Gryfonka stawiła się w komnacie. Kiedy weszła jej oczom ukazał się cudowny widok. Stała na skraju idealnie okrągłej łąki, całej pokrytej kwiatami. Zaparło jej dech w piersiach. Wokół był las tak gęsty, że ciężko było cokolwiek zobaczyć. Kiedy zrobiła krok do przodu zniknęły buty i trawa delikatnie łaskotała jej stopy. Położyła się na samym środku łąki i zamknęła oczy. Otworzyła je dopiero gdy poczuła jego wargi składające nieśmiały pocałunek na jej ustach. Wplotła dłoń w jego włosy i przyciągnęła bliżej w taki sposób, że chłopak nachylał się na nią. Po chwili położył się koło niej, a ona wtuliła się w jego ramię. Leżeli tak w milczeniu napawając się urokiem tej chwili, aż szatynka usiadła. Fred zrobił to samo.
- Freddie, co my w ogóle robimy? - zapytała, lecz nie usłyszała odpowiedzi.
- Czy my... no wiesz. Jesteśmy parą? - jej twarz oblał delikatny rumieniec.
- Tutaj tak, ale poza tym pomieszczeniem jesteśmy tylko znajomymi - stwierdził ze smutkiem.
- Dlaczego?
- Bo chcemy mieć własny świat, Hermiono - uśmiechnął się i uścisnął jej dłoń.
- A może połączmy ten świat z tym prawdziwym? - zaproponowała.
- Jeszcze nad tym pomyślimy - powiedział, przybliżając swoje usta do jej twarzy. Złożył na jej wargach delikatny pocałunek. Styknęli się czołami, a on zatonął w jej czekoladowych oczach.
- Spójrz w moje oczy - poprosił.
- Co w nich widzisz?
- Widzę w nich siebie - uśmiechnęła się.
- Znajdziesz w nich cały mój świat.
-------------------------------------------------------------
Rozdział krótki i nie taki jak chciałam, ale za dwa dni czyli osiemnastego sierpnia mój blog obchodzi pierwsze i ostatnie urodziny! Pracuję właśnie nad miniaturką "Sevika", której przedsmak znajdziecie na stronie "Miniaturka - Sevika - Est - ce mon your? Vient la douleur..."
Dziękuje wam za ponad 17 tysięcy wyświetleń <3 Nie wiem jak to się stało, ale wiem, że wszyscy moi czytelnicy są wspaniali! Ten rozdział dedykują właśnie wam! Mam nadzieję, że nie obrazicie się za dedykację takiego beznadziejnego rozdziału ;_) Jak się czyta w tym kolorze?
Całuję, Ginny ♥
Rozdzial swietny <3 czekam na kolejne
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, cudowny, króciutki ;). Kiedy następny? MONIA
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział, czuję że muszę nadrobić zaległości :) <3
OdpowiedzUsuńhttp://fremionestory.blogspot.com/2016/03/purpurowa-nadymka.html
OdpowiedzUsuńzapraszam na trzeci rozdział, może zaciekawi Was co dzieje się w moim magicznym świecie Fremione?
mile widziane wasze pozytywne, negatywne, budujące, niebudujące komentarze. :)
Fremione <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
https://fremionefanfic.blogspot.com/?m=1
Pozdrawiam,
Blue :*