Po tej lekcji nadeszło jeszcze gorsze, a mianowicie dwie godziny eliksirów ze ślizgonami, a po obiedzie opieka nad magicznymi stworzeniami również z tymi typkami. Chociaż Hermiona była w podłym stanie nic jej nie powstrzymało, żeby pofantazjować i wyobrazić sobie jak Malfoy walczy z ogromną kałamarnicą, jednak nawet to nie dawało takiej radości jak zawsze. Ruszyła powoli w stronę lochów i wtedy sobie przypomniała. Malfoy widział ją wczorajszej nocy. "Pewnie już wszystkim powiedział" pomyślała. Doszła do klasy profesora Snape'a, Ślizgoni już tam byli. Nie śmiali się z niej ani nie pokazywali jej sobie palcami. Po prostu jak zawsze chichotali, ale do tego już się przyzwyczaiła. Pojawiła się iskierka nadziei, że Malfoy nie jest, aż takim dupkiem, żeby mówić o wszystkim byle popsuć i tak już zawalone życie pewnej gryfonki. Po chwili z głośnym trzaskiem otwarły się drzwi do lochów profesora Snape'a i wszyscy zajęli swoje miejsce. Hermiona jak zawsze usiadła razem z Harrym i Ronem, jednak tym razem nie rozmawiali.
- Dzisiaj będziemy ważyć eliksir euforii. Wie ktoś jakich składników należy użyć? - Zaczął Mistrz Eliksirów, przeciągając każdą sylabę. Rozejrzał się po klasie i na widok Hermiony, która nie podnosiła ręki na jego twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek.
- Czyżby panna Wiem-To-Wszystko Granger nie znała odpowiedzi? - Zadrwił, a ślizgoni ryknęli śmiechem.
- Pancerzyki chitynowe, sok z cytryny, figi Abisyńskie oraz możemy dodać mięte, która jest składnikiem niekoniecznym do stworzenia eliksiru, jednak osłabia lub likwiduje efekty uboczne. - Wyrecytowała brązowowłosa gasząc śmiech ślizgonów. Snape nie odpowiedział tylko machnął różdżką, a na tablicy pojawiły się instrukcje.
- Otwórzcie na stronie 157. - Warknął chłodno i zasiadł za swoim biurkiem. Po chwili słychać było brzdęk kociołków i ciche pykanie ognia. Po dwóch godzinach jedynie wywar był niebieskawej barwy i unosiły się nad nim sprężynki.
- Złóżcie swoje próbki na moim biurku. - Hermiona wlała część swojego eliksiru do fiolki i położyła przed Snape'm. Zadzwonił dzwonek. Pospiesznie zebrała swoje rzeczy i rzuciła się do drzwi. Niestety Draco Malfoy stał tuż za nimi i obrócił się w miejscu, kiedy Hermiona na niego wpadła i z hukiem przewrócili się na posadzkę. Łup! Malfoy przeturlał się na plecy, a dziewczyna upadła na dłonie utrzymując się cal nad nim. Poczuła jego świeży oddech. Spojrzał na nią ze złością i bólem, jednak przez ułamek sekundy nie próbował wstać. Po chwili opamiętał się:
- Mogłabyś ze mnie wstać!? - krzyknął z oburzeniem. Hermiona z wściekłością w oczach stanęła na nogi i zachwiała się. Ktoś ją przytrzymał. Spojrzała w bok i ujrzała rudą czuprynę. To Ron z Harrym podtrzymywali ją w talii. Malfoy wstał i otrzepał swoją szatę.
- Patrz jak chodzisz! - Warknął i obrzucił ich morderczym spojrzeniem, chociaż na niedowierzenie Hermiony lekko się zarumienił.
- To nie stój w drzwiach, kiedy ludzie chcą wyjść! - odpowiedziała mu z taką samą uprzejmością. Teraz wszyscy przypatrywali się tej scenie. Hermiona usłyszała kroki profesora Snape'a, więc zebrała pospiesznie swoje rzeczy i już o własnych siłach pomaszerowała korytarzem. Ron i Harry szli zaraz za nią ledwo dotrzymując jej kroku. Była wściekła. Nie, nie... ogarnęła ją furia. Chciała zniszczyć wszystko i wszystkich, których napotka na swojej drodze. Minęła salę wejściową i ruszyła na błonia. Prawie biegła. Nie słyszała niczego poza swoim oddechem. Usiadła pod starym dębem nad brzegiem jeziora i sięgnęła do torby, chciała poprzez dziennik napisać do Ginny, ale go tam nie było. Teraz się zaniepokoiła. "Malfoy!" Usłyszała kroki, odwróciła głowę. Ten cholerny ślizgon szedł po błoniach wyraźnie w jej kierunku. Był sam. Stanął kilka metrów od niej z nieodgadnionym uśmieszkiem.
- Mógłbyś oddać moją książkę? - zapytała Hermiona, uprzejmym lecz stanowczym tonem przeciągając każdą sylabę. Malfoy przewracał ją w palcach.
- Co w niej właściwie jest? Nie mogę jej otworzyć. - przestał bawić się książką, ale wyglądał jakby go to w ogóle nie interesowało.
- Nie twój interes. Oddaj ją! - odpowiedziała Hermiona, coraz bardziej zdenerwowana chociaż nie dawała tego po sobie znać. Ślizgon podszedł bliżej. Oparł nonszalancko jedną rękę o pień drzewa, w drugiej wciąż trzymał dziennik. Przybrał uwodzicielski wyraz twarzy, a znajdowała się ona już o kilka cali od ust gryfonki. Nie wiedziała dlaczego, ale serce zabiło jej mocniej.
- Przyznaj, podobam Ci się. - wyszeptał.
- Tak, tak to prawda. - powiedziała ledwie słyszalnie.
- Naprawdę?
- Tak. - położyła mu jedną dłoń na klatce piersiowej a drugą chwyciła jego dłoń, rzucając dziennik na trawę.
- Tak. - wyszeptała. Zamknął oczy i pochylił się bliżej.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i mamy kolejny rozdział <3 Miałam go dodać 21 listopada w moje urodziny, ale tak ogólnie to od tego dnia wszystko się sypie, więc dodaje dopiero dzisiaj urodzinowy rozdział specjalnie dla fanów Dramione :) Dziękuje Wam za czytanie mojego bloga i za ponad 2 i pół tysiąca wyświetleń! Jeśli dotrwaliście do tego momentu zostawcie szczery komentarz z opinią mojego bloga, bardzo to motywuje do pisania nawet jeśli jest to krytyka :* Czy chcę dodać coś jeszcze? Chyba nie :) Następny rozdział nie ma jeszcze nawet wstępu, więc nie mam pojęcia ile to potrwa, ale zaglądajcie tutaj ♥ Dla moich kochanych czytelników ;*
Cudo :3
OdpowiedzUsuńCzekam na next
Weźmie mu książkę :) Super rozdział czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńCzekam na następne rozdziały :D
OdpowiedzUsuń