Music

piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 26 - Klęska

Kiedy Harry, Ron, Hermiona i Ginny wpadli do komnaty na czwartym piętrze, stanęli, jakby napotkali niewidzialny mur. Osiem osób stało w kręgu z podniesionymi różdżkami wokół rudowłosej postaci - George'a Weasley'a. Podnieśli różdżki i zajęli puste miejsca w kręgu. Hermiona rozejrzała się. Obok niej stanął Harry, a po lewej profesor Mcgonagall. Obok niej profesor Snape, Fred Weasley, profesor Sprout, Ginny, Jacob, Dumbledore, Ron, profesor Flitwick a koło Harry'ego profesor Vingt.
- Profesor Mcgonagall, czemu zebraliśmy się w Komnacie Pomocy? - szepnęła Hermiona.
- Ponieważ liczymy, że da nam wskazówkę jak pokonać demona - odpowiedziała z bólem Mcgonagall. Nagle George upadł na podłogę i zaczął się wić. Fred wrzasnął i chciał rzucić się do przodu, ale w ostatniej chwili Snape złapał go za ramiona.
- Stój w miejscu, bo go zabijesz! - warknął i puścił Gryfona. I chociaż nie spuszczał różdżki z brata, łzy spływały mu po policzkach. George zamarł na podłodze. Wszyscy wstrzymali oddechu i zapadła głucha cisza. Nagle w kole wokół chłopaka zaczęły kształtować się złote litery. Na początku nie można było ich odczytać, ale po chwili płynne złoto zastygło i stworzyło napis. Zaczynał się pod nogami Hermiony.
- Największy, choć... - przeczytała dziewczyna.
- Najmniejszy.
- Najsilniejszy...
- Choć najsłabszy.
- Najbogatszy, choć...
- Najbiedniejszy.
- Ma...
- Wszystko...
- Chociaż...
- Nie...
- Ma...
- Nic - wszyscy po kolei czytali napis, aż zapadła cisza i zaczęli gorączkowo myśleć. Hermiona powtarzała w myślach słowa wskazówki. "Największy, choć najmniejszy. Najsilniejszy, choć najsłabszy. Najbogatszy, choć najbiedniejszy. Ma wszystko, chociaż nie ma nic." Harry miał pustkę w głowie. Wydawało mu się, że słyszy jak mocno pracują umysły innych.
- Skrzat - szepnęła Hermiona, a wszystkie głowy zwróciły się w jej stronę.
- Największy - chodzi tutaj o wielkość serca, duszy, o to jaki jest dobry, chociaż najmniejszy wzrostem. Najsilniejszy - posiada ogromną moc magiczną, chociaż nie może jej używać. Najbogatszy - ponieważ liczą się przyjaciele, a nie przedmioty materialne. Ma wszystko - dom, przyjaciół, pracę, chociaż nie ma nic swojego - Hermiona była dumna z siebie.
- I to nie może być byle jaki skrzat. To musi być... - ale nie dokończyła, George wydał z siebie ogłuszający ryk i opadł bezwładnie na podłogę. Upiór zaryczał przenikliwym głosem wydartym z gardła profesor Sprout. Ona również upadła na posadzkę jak marionetka. Wrzask Rona. Hermionie stanęło serce, gdy zobaczyła puste oczy przyjaciela. Nie może być za późno! Nie może - myślała i łzy spłynęły po jej policzkach. Głos Flitwicka rozchodził się echem po sali. Zdawało się, że cała komnata zadrgała. Nagle wszystko zgasło.
- Dosyć!
- ... Zgredek - dokończył Harry. Maleńki skrzat nie zwracał na nich uwagi i pomaszerował prosto w stronę George. Wpatrywał się w coś nad jego głową. Była to mgła. Czarna jak smoła, mieniąca się milionami kryształków. Była tak piękna i fascynująca. Jakby cała magia tego świata skupiła się w jednym miejscu. Harry patrzył jak urzeczony. Już nic nie musiał robić. Liczyła się tylko ta tajemnicza mgła. Hermiona spróbowała oderwać wzrok. Z wielkim oporem zamknęła oczy i spojrzała wokół. Tylko ona wyrwał się z tego transu. Wszyscy pozostali patrzeli jak urzeczeni. Widziała jak demon wysysa im dusze. Ciała zdawały się rozpływać w oczach. Skóra przyjaciół robiła się coraz jaśniejszy, jakby przezroczysta, a oczy mieniły się od upiornego blasku. Skrzat zaczął mówić:
- Demonie Fantome. Ja, najsłabszy, najmniejszy i najbiedniejszy ofiarowuję ci moją duszę, by uratować przyjaciół. Zabierz ją i odejdź - przyjaciele i nauczyciele znowu stawali się bardziej sobą.
- Nie trzeba walczyć i tracić ludzi, kiedy można poświęcić zwykłego skrzata - ostatnie zdanie wypowiedział tak cicho, że Hermiona ledwie go dosłyszała. Owa cudowna mgła ruszyła prosto w Zgredka. Fantome jakby przepłynął przez skrzata, zwalając go z nóg. Z tym zderzeniem jednak zmienił się diametralnie. Ciągle błyszczał i bił od niego majestat, lecz teraz był śnieżnobiały. To była najczystsza i najbielsza barwa, jaką Hermiona kiedykolwiek widziała. Tak jasny, że powinien palić jej oczy. Jaśniejszy niż słońce. Mgła eksplodowała i rozpadła się na milion mieniących kawałeczków, który zniknęły po chwili. Harry rzucił się do przodu i padł na kolana koło omdlałego Zgredka. W drzwiach pojawiła się pani Pomfrey, która błyskawicznie zabrała George'a do skrzydła szpitalnego. Cała jedenastka zgromadziła się wokół drobnego ciała skrzata i Harry'ego. Hermiona oparła głowę o ramię Jacoba, a on objął ją ramieniem. Harry wziął go na ręce najdelikatniej jak potrafił.
- Czy on przeżyje? - zwrócił się do Dumbledore'a.
- Myślę, że tak. Lecz czym jest życie bez duszy, Harry? - westchnął. Gryfon poczuł falę tak intensywnego bólu, że zakręciło mu się w głowie. Mimo wszystko opuścił komnatę i pognał do skrzydła szpitalnego wyczerpany do granic możliwości. Hermiona otarła łzy wierzchem dłoni i popędziła za przyjacielem. Otworzył drzwi kopniakiem i ułożył ciało skrzata na łóżku. Sam opadł na krzesło i schował twarz w dłoniach. Hermiona stanęła koło niego i położyła mu dłoń na ramieniu. Trzymał Zgredka za maleńką rączkę. Pani Pomfrey próbowała odciągnął go na łóżko obok, ale Harry mało na nią nie nawrzeszczał. Była oburzona, ale tylko zacisnęła usta i pracowała w milczeniu. Wlała Zgredkowi kilka eliksirów do gardła i wycofała się by zająć się Georgem. Po chwili cała dziesiątka wtargnęła do skrzydła szpitalnego. Fred, Ron i Ginny wyrwali się do brata. Pani Pomfrey znowu spróbowała zagonić ich do łóżek, ale profesor Dumbledore poprosił, by dała im spokój. Było grubo po północy.
- Jeśli chcą zostać z przyjacielem, niech zostaną - skwitował. Harry przez całą noc nie zmrużył oka i przysnął dopiero, gdy zaczęło świtać.
- Harry Potter, sir - obudził go cichutki głos. Podniósł głowę i zobaczył...
- Zgredek! Uratowałeś nas wszystkich!
- Nie, sir, nie! To ty uratowałeś mnie! - Harry nic z tego nie rozumiał, ale Zgredek rzucił mu się na szyję, obejmując go swoimi drobnymi ramionkami. Skrzat zaczął płakać ze szczęścia, kiedy wszyscy po kolei podchodzili i ściskali go, klepali po plecach lub ściskali mu malutką dłoń. Po kilku minutach Dumbledore szepnął Harry'emu na ucho.
- Nie chciałbyś zajrzeć do mojego gabinetu? - uśmiechał się dobrodusznie. Skrzat chciał pobiec za nimi, ale w tym momencie z magazynku pełnego eliksirów i ziół wyszła pani Pomfrey z całą tacą leków dla Zgredka. Harry szedł ostatkiem sił, a kiedy opadł na miękki fotel w gabinecie dyrektor wreszcie poczuł jak bardzo jest szczęśliwy i zmęczony jednocześnie. Był to piękny, kolisty pokój, obwieszony portretami byłych dyrektorów. Na złotej żerdzi siedział feniks Fawkes. Na półce po lewej leżała stara Tiara Przydziału, a przez ogromne okno sączyło się delikatne światło porannego słońca.
- No więc Harry... Zapewne zastanawiasz się, po co cię tutaj ściągnąłem. Sprawa jest prosta. Wiem, że zastanawiasz się, w jaki sposób Zgredek przeżył i zachował duszę.
- Tak, panie profesorze. Przecież oddał duszę... za nas.
- Tak, tak Harry, masz rację. Jednak wtedy, kiedy oddał swoją duszę, by nas ratować stało się coś niesamowitego. Każdy obecny chciał go uratować i ukształtował Zgredka na nowo w swojej podświadomości. Tam właśnie ten obraz został przelany prosto w nasze dusze i od każdej z naszych dusz oderwała się maleńka cząstka. Wszystkie te cząstki połączyły się i stworzyły dla skrzata nową, silną duszę. Jego charakter i więzi zachowały się w naszej pamięci i tam został stworzony na nowo. To właśnie nas uratowało, Harry. Poświęcenie. Daliśmy wszystko, co mamy.
- To profesor Snape ma duszę? - mruknął Harry z niedowierzeniem. Dumbledore zachichotał i powiedział:
- Może trudno w to uwierzyć, ale profesor Snape naprawdę ma duszę.

----------------------------------------------------------------
I jak obiecywałam jest nowy rozdział! W sumie jestem z niego całkiem zadowolona, ale jak wyszedł pozostawię waszej ocenie. Jest coraz mnie komentarzy przy moich rozdziałach i to jest trochę smutne :c Dlatego nie wstawię następnego rozdziału jeśli nie będzie co najmniej 4 komentarzy!
Zawsze wasza, Ginny ♥

4 komentarze:

  1. Świetny rozdział :) twój blog jest bardzo ciekawy i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział !

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudnie! Fajny wygląd, i piosenki chociaż jedna z nich nie chodzi xD Opowiadanie/ Historia ciekawa chociaż faktycznie mało ciut Fremione gdybyś tego wcześniej nie podkreśliła, mogłabyś zrobić 'zagadkę' dla czytelników "Z kim ona w końcu będzie" xD I czekam z niecierpliwością, naprawdę!!
    ~ Kitty

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojejuniu świetne *-* chce wiecej *-* zapraszam do mniehttp://panna-weaslay.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow.
    Wszytko fajnie, słodko i ciekawie.
    Ale co to jest za Fremione?
    Mogłaś dać inną nazwę.
    Np. Harry Potter i Demon Fantome.
    Ten Demon do złudzenia przypomina Bazyliszka.
    Jakieś dziwne to opowiadanie.
    Taka moja krytyka.

    OdpowiedzUsuń