Music

środa, 8 stycznia 2014

Rozdział 16 - Czar prysł

Coś jakby znowu się w obudziło w Hermionie. Znowu zapalała się w niej pochodnia nadziei na lepsze dni, która dawno już zgasła. Powoli, ale ogień stawał się coraz większy. Od nowa poznawała świat łącznie ze smakiem pysznych potraw serwowanych w Hogwarcie. Zaczęła jeść! A to już mały sukces. Po obiedzie wyszła z Wielkiej Sali i miała zamiar skierować się w stronę schodów, jednak czekał na nią Jacob. Stał oparty nonszalancko o ścianę. Uśmiechnęła się. Czuła, że nie robiła tego od dawna, bo mięśnie jakoś nie chciały się ułożyć tak jak oczekiwała. Odwzajemnił uśmiech i skinął głową na ścianę. Zrozumiała. Podeszła do niego i po chwili razem już stali w owym magicznym pomieszczeniu. Teraz nie było tutaj plaży ani wody. Oboje stali boso na wilgotnej, acz bardzo przyjemnej i miękkiej trawie. Nie wiadomo, kiedy zniknęły ich buty. Była noc. Niebo upstrzone było milionem gwiazd, leniwie migocących na aksamitnym niebie. Bez wahania powoli ruszyła naprzód. Lekki wiatr omiótł jej twarz. Źdźbła zielonej, wiosennej trawy uginały się pod jej ciężarem. Poczuła delikatną woń kwiatów. Chyba tulipanów, ale nie była pewna. Wszystko to koiło nerwy. Doszła na sam środek cudownej łąki, zauważyła że była ona idealnie okrągła i położyła się na plecach. Wpatrywała się w gwiazdy, a po chwili i Jacob wygodnie ułożył się koło niej.
- Dlaczego mi to wszystko powiedziałeś? - zapytała.
- Bo wiem, że odczuwasz coś podobnego.
- Tak, tak chyba tak.
- Tylko nie rozumiem jednej rzeczy.
- Yhymm...?
- Dlaczego ty po prostu czegoś z tym nie zrobisz? Nie zadziałasz?
- Wiesz... Nie chce zniszczyć naszej przyjaźni ani tej z resztą członków jego rodziny. I jeszcze Dean. Nie mogę znieść tego, że mogłabym być z kimś kogo zdradziłam zanim zaczęliśmy chodzić. - Usiadł po turecku i ona zrobiła to samo. Złapał ją za dłonie i powiedział prosto w oczy.
- Ale przecież tego nie zrobiłaś. Nie możesz się obwiniać za to co nie miało miejsca... A więc ten chłopak, którego pocałowałaś to był Dean?
- Yhymm....
- A ten, którego no wiesz...?
- Fred Weasley.
- To ten pałkarz? I on ma brata bliźniaka?
- Tak to ten. - Zamilkli. Oboje myśleli o jej sytuacji. Teraz Hermionie to wszystko wydawało się takie głupie i dziecinne. Obwinia się za to czego nie zrobiła. Ukochany rudzielec nawet nie wiedział co się stało. "No tak, ale ja wiedziałam..." pomyślała szeptem. Po chwili zapytała:
- Mogę Cię o coś spytać? - Spojrzał na nią pytająco, co uznała za odpowiedź twierdzącą.
- Jak udało Ci się normalnie funkcjonować? - Milczał przez chwilę jakby się zastanawiał czy odpowiedzieć, ale w końcu zaczął mówić.
- Na początku nie pogodziłem się z tym co się stało. To był taki ból jakby zapaliły mi się wnętrzności. To jest nie do opisania. Nie jadłem, nie spałem, nie piłem. Ja prawie nie żyłem. Wróciłem do Hogwartu, ale nikt nawet nie próbował mnie zrozumieć i to chyba było najgorsze. Brak zrozumienia i nawet nie mogłem nikomu powiedzieć co czuję. Dlatego wiem co teraz czujesz. - Dodał szeptem. Miał rację. Miał cholerną rację. Najgorsze było to, że nie mogła z siebie wyrzucić tego co czuła, bo wszystko dookoła za bardzo ją znali. Potrzebowała kogoś nowego, obcego. Kogoś kto przeżył to co ona.
- Wiesz chyba czas już iść. - Powiedział wstając. Zapomniała, że ciągle są w szkole. Spojrzała na niego z dołu, a on podał jej dłonie. Chwyciła je i podciągnął ją do góry. Byli kilka centymetrów od siebie. Wybuchnęli śmiechem. Kiedy podeszli do drzwi na ich stopach pojawiły się buty, a Jacob z udawanym oburzeniem powiedział:
- Przychodzę tu już od kilku lat, ale ciągle nie rozumiem tego pomieszczenia.  Hermiona ruszyła do pokoju wspólnego i na górze schodów pomachała Jacobowi. On zasalutował i odszedł z gracją i elegancją. Był bardzo przystojny.
*
Do domu lwa wróciła w niesamowicie dobrym nastroju. Kiedy przechodziła między fotelami usłyszała głos swojej przyjaciółki:
- Wróciłaś. - To było stwierdzenie, nie pytanie i już Ginny rzuciła się by ją uściskać. Wiedziała, że nie chodzi jej przyjście do wieży. Hermiona wtuliła się w przyjaciółkę.
- Co sprawiło, że masz taki dobry nastrój? - I dziewczyna zaczęła jej opowiadać o nieznanym ślizgonie i o tym jak mu się zwierzyła. Powiedziała, że miał podobne doznania, jednak nie zdradziła jego sekretu. Opowiedziała jej ze szczegółami o magicznym pokoju i w końcu dotarła do końca opowieści. W końcu Ginny się odezwała:
- Ale mnie nie okłamujesz?
- A jak długo się znamy i czy kiedykolwiek Cię okłamałam?
- Ej no bo żeby jakiś Ślizgon był miły?! Serio? To nie jest żart?
- Nie, ale ja też się zdziwiłam.
- Musisz mnie z nim poznać, bo ciągle ci nie wierzę! - Teatralnie oburzyła się ruda.
- Okej, okej. A ty nie masz treningu?
- O kurde, tak mam! - Ostatnie dwa słowa rzuciła przez ramię wbiegając po schodach prowadzących do dormitoriów dla dziewczyn. Hermiona zaśmiała się w duchu. Tak chyba na prawdę wróciła do świata żywych i szczęśliwych. Postanowiła wszystko wyjaśnić i zacząć działać! Akurat Dean wszedł do pokoju wspólnego. " Czemu nie zacząć od razu? " Wstała i podeszła do niego. Uniósł lekko brwi na jej widok.
- Hej, moglibyśmy pogadać? - Zapytała spoglądając w kierunku pustego stolika, który właśnie opuściła. Kiwnął głową i usiadł na kanapie. Dziewczyna usiadła koło niego.
- Chciałabym abyśmy zapomnieli o tym co się stało. - Powiedziała po chwili. Odwrócił się w jej kierunku i spojrzał prosto w oczy.
- Ale ja nie chce. - Ujął jej dłonie.
- Dean jesteś naprawdę fajnym chłopakiem i dobrym przyjacielem, ale ja cię nie kocham. - Powiedziała i próbowała wyzwolić się z uścisku, ale on nie popuszczał.
- Hermiono jesteś cudowną dziewczyną, ale ja nie chcę być tylko Twoim przyjacielem. - Tego już było za wiele, bo zbliżył swoją twarz do jej ust i chyba znowu próbował ją pocałować. Wstała gwałtownie.
- Przestań. Nie chce tego zaczynać. Po prostu nie rób tego. - I wybiegła z pokoju wspólnego na korytarz. Ktoś ją zatrzymał.
- Gdzie się tak spieszymy hę? - Powiedział George, ściskając ją za ramię.
- Po prostu jestem wkurzona. A Wy nie na treningu?
- O tak powinniśmy, ale tak się składa, że poparzyliśmy sobie ręce przy robieniu jakiegoś tam eliksiry. - Dodał Fred i pomachał jej obandażowanymi dłońmi przed twarzą.
- I widzę, że jakoś ci się poprawiło. Już w lepszym humorku co? - Zagadnął George.
- O co wam chodzi? - Zapytała podejrzliwie.
- Nas nie oszukasz. Wiemy, że ostatnio coś cię przybiło i nie wiadomo co się z tobą działo. Ale chyba już ci lepiej. - Zaśmiał się Fred.
- O tak, dzięki za troskę. To dacie mi się po wkurzać czy nie? - Wszyscy troje wybuchnęli śmiechem.
- Chyba sobie żartujesz. - Złapali ją pod pachy i mimo wierzgania nogami wnieśli ją z powrotem do wieży Gryffindoru. Wyglądało to całkiem komicznie i wszystkie głowy zwróciły się ku tej trójce. Upuścili ją na wolną  kanapę i po chwili usiedli obok niej. Przypomniała sobie słowa Jacoba. "Czemu nie zacząć od razu?" i pomyślała o swoim ulubionym cytacie. Kiedy go poznała była małą dziewczynką, dopiero kilka lat później zrozumiała jego znaczenie. Tak dawno o nim zapomniała, ale teraz już o nim nie zapomni.

"Vi­vere mi­lita­re est".

"Życie jest walką."

-------------------------------------------------------------------------------
No i jest kolejny rozdział <3 Na początek podziękuje za aż 4 tysiące wyświetleń! Matko, ale Wy jesteście wspaniali :* Dla tego też dedykuje go wszystkim czytelnikom, którzy byli od samego początku jak i tym, którzy dotarli później :) To Wy dajecie mi motywacje i to dla Was piszę. Moje życie prywatne już się ułożyło, nie jest najlepiej, ale nie jest źle :) Dziękuje Wam za miłe słowa, były naprawdę budujące. Przede wszystkim mam teraz dwa problemy. Pierwszy szukam dobrej bety! Jeśli ktoś jest zainteresowany znajdziecie mój e-mail w zakładce "Sowiarnia". Po drugie chciałam Wam zrobić spis treści, tylko że nie potrafię zmienić nazwy linków rozdziałów. Kiedyś próbowałam jedynym znanym mi sposobem i działało, a teraz nie wiem czy mam złe linki czy coś, ale jeśli ktoś byłby chętny mi pomóc również odnoszę do "Sowiarni". Na koniec, bo prawie zapomniałam xd < Ja i moja pamięć...> Chciałabym podziękować za pozytywną opinię be happy. na blogu oceniającym opowiadania potterowskie! To naprawdę wiele dla mnie znaczy :* Rozpisałam się i chyba będzie to za niedługo dłuższe niż sam rozdział, co mnie też martwi, że są takie krótkie ;l Ale co tam! Całuję Was bardzoooooo mocnnoooo :*

7 komentarzy:

  1. Kolejny rozdział, jaka niespodzianka :)
    Rozdział jest naprawdę dobry, podoba mi się! Co prawda początek nie zachęca, a mianowicie pierwsze zdanie. Zaczynać rozdział od tego, że Herm jadła zupe? Jakoś nie podeszło, ale to moja osobista uwaga :)
    Reszta jest naprawdę super, więc się nie czepiam.
    Gratuluje Ci pozytywnej oceny, sama się zgłosiłam i trochę nie jestem pewna jak będzie!
    Ciesze się, że już u Ciebie lepiej w życiu prywatnym :)
    Pozdrawiam i Życzę weny!
    ~Salvio

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział, końcówka zabawna :) Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział. Masz bardzo ciekawy spsób pisania. Czyta się szybko i lekko :-). Chyba będę Twoją najwierniejszą fanką xd.

    Jackob, rzeczywiscie jak na slizgona, jest bardzo mily i troskliwy. Ich rozmowę opisałaś jako.. Zachęcający wątek miłosny xd. Podobało mi się. Ale i tak najlepszy koniec! ;-).
    Pozdrawiam i weny zycze <3.
    ~Rose

    OdpowiedzUsuń
  4. Vi­vere mi­lita­re est". "Życie jest walką." - o taak :')
    No, no, no... Jacob łamie stereotypy. Wykazuje cechy prawdziwego przyjaciela. Chyba bym go zzjadła ( XD ) gdyby miał w tym swój cel.
    Freddie i Georgie... zawsze sobie muszą coś zrobić :3
    To zdecydowanie leży w ich naturze.
    Rozdział fajny i dobra długość. Lekko się czyta.
    Pozdrawiam. Weny.
    Prosze informuj mnie o rozdziałach u mnie. :D
    ~Rain ^^ (Dawna Paulina Malfoy)

    OdpowiedzUsuń
  5. Błagam ! Napisz ty już kolejny rozdział :) Kaeru

    OdpowiedzUsuń
  6. O mój Boże!! Uwielbiam Fremione, a najbardziej twoje. Jest takie wciągające, odciągnąć się nie da. Ja z egoistycznych pobudek czekam na kolejny rozdział. ;D
    -Życzy weny Flo.

    OdpowiedzUsuń
  7. No nareszcie coś się dzieje!
    Dean na pewien czas jest wyrzucony, Jacob jest przyjacielem (chyba, bo nie wiem, co knujesz), I...
    Pojawił się Fred z Georgem! Lekko poturbowani, ale to nie szkodzi.

    OdpowiedzUsuń