Music

środa, 11 września 2013

Rozdział 7 - Noc Duchów

Kiedy się obudziła pierwsza jej myśl była taka, że musi to komuś powiedzieć. Pomyślała o Lunie, która na pewno by zrozumiała i uznała, że było by nie fair nie powiedzieć o tym Ginny. Na śniadaniu podeszła do Luny ku ogólnemu zdziwieniu innych Krukonów, bo w końcu nikt nigdy z nią nie rozmawiał poza Nevillem i czasami Ginny i Hermioną.
- Hej, Luna. Mogłabyś przyjść za 20 minut na 7 piętro? To bardzo ważne.
- Oczywiście. - odpowiedziała rozmarzonym tonem.
- Dziękuje. - rzuciła Hermiona i odeszła. Kiedy doszła na siódne piętro wyciągnęła dziennik, zaadresowała do Ścigającej i napisała:
Przyjdź na 7 piętro. Czekam. To pilne. Bądź sama.
Po około 5 minutach zjawiła się Ginny, a po chwili również Luna.
- No więc co jest takie ważne? - zaniepokoiła się Ginny.
- No... muszę Wam coś powiedzieć, ale... trochę się boje twojej reakcji Ginny.
- Mojej? Wiesz, że wybaczyłabym Ci wszystko.
- To dobrze... Tak więc, uznałam iż muszę to komuś powiedzieć... Zakochałam się w Fredzie. - Słucham? - Ginny wytrzeszczyła oczy a Luna przyjęła to całkiem spokojnie.
- Ty tak na serio?
- Tak. - odpowiedziała.
- No nie wiem co powiedzieć, ale... co chcesz z tym zrobić?
- Nie wiem. Nie wiem czy on też coś do mnie czuję a ja nie chciałabym zniszczyć naszej przyjaźni. Luna? Co ty o tym sądzisz?
- Chyba najprościej jest mu to powiedzieć. Sam raczej się nie domyśli o co chodzi. Jeśli Cię kocha to się ucieszy, jeśli nie a i tak chce się z tobą przyjaźnić, dalej będziecie się przyjaźnić, a jeśli nie zechce już utrzymywać z tobą kontaktów to chyba nie warto. - Melancholijny głos Luny jakoś dziwnie uspokoił Hermionę. Wiedziała, że przyjaciółka ma rację, ale bała się.
- Tak, tak masz rację, ale... Ja nie wiem czy...
- Czy on też? - dopowiedziała Ginny.
- Tak. - Hermiona oblała się rumieńcem.
- Szczerze to muszę przyznać, że w twojej obecności ostatnio zachowywał się dziwnie nienaturalnie. - Hermiona poczuła promień nadziei. Opowiedziała im o tym co stało się w Esach i Floresach oraz o tym co stało się wczoraj. O wszystkich rozmyśleniach i innych.
- Hermiono, powiem Ci jedno. Masz Nas, a przynajmniej mnie. Wiem, że to mój brat i to wydaję się trochę dziwne, ale... pamiętam jak ty mi wtedy radziłaś żeby być sobą co do Harry'ego i teraz czuję się dobrze. Przyjaźnimy się a kiedyś kto wie. Musisz wiedzieć, że jestem z tobą.
- Na mnie też możesz liczyć. - odrzekła Luna i lekko się uśmiechnęła.
- Sama dobrze wiem jak to jest być samotnym w niektórych sytuacjach. Wtedy zawsze warto mieć kogoś kto mi pomoże.
- Luna, przepraszam że ostatnio spędzałyśmy razem mało czasu. - Ginny spuściła głowę.
- Tak mi przykro.
- Nie szkodzi. I tak miałam dużo nauki. - Cała trójka się przytuliła i dziewczyny poszły do Wielkiej Sali. Po śniadaniu zniknęły już wszystkie talerze jak i ludzie. Usiadły przy stole Gryfonów i zaczęły rozmawiać o różnych pierdołach między innymi o tym, że za tydzień będą mogły odwiedzić Hogsmede. Wieczorem wszyscy uczniowie zgromadzili się w Wielkiej Sali na wyśmienitą kolację. Po kolacji Ginny chciała odwiedzić Freda, zaproponowała to Hermionie, jednak bez przekonania. Miała rację, przyjaciółka odmówiła. Nie dziwiła jej się. Hermiona poszła schodami do wieży Gryffindoru. Pełna czekoladowych nietoperzy wzięła książkę z dormitorium i poszła do pokoju wspólnego. Chwile później do dormitorium weszła grupka rozchichotanych dziewczyn w tym Lavender, Parvati, Romilda i Fay. Parvati podeszła do niej i zagadnęła:
- Cześć Hermiono. Jak tam?
- Nieźle. Czytam właśnie. A co u Was, że wy takie wesołe? - dziewczyny zachichotały, a Parvati oblała się delikatnym rumieńcem.
- No wiesz... Pojawiły się ogłoszenia, że w soboty o 12.00 dla klas od IV do VI odbywają się Kluby Pojedynków w Wielkiej Sali. A prowadzi je...
- Niech zgadnę profesor Vingt?
- Dokładnie. - i znowu wszystkie dziewczyny zachichotały.
- Pójdziesz na to?- Parvati nieco spoważniała, chociaż ciągle powstrzymywała śmiechy.
- Nie wiem, nie widziałam ogłoszenia, ale warto byłoby się nauczyć kilku zaklęć.
- Ach tak nauka. Faktycznie. To hej! - Parvati razem z innymi dziewczynami pobiegły na górę. "Och nie... Dzisiaj pewnie będą o tym rozmawiały wieczorem." Dlatego Hermiona postanowiła pójść do łóżka dopiero w nocy. Przed 21.00 przyszła Ginny razem z Georgem i Lee Jordanem. Podeszli do stolika, przy którym siedziała Hermiona.
- I jak tam? - zapytała.
- No już lepiej. Wszystkie kości się zrosły, siniaków ani stłuczeń już nie ma, ale niestety dopiero w sobotę wyjdzie, a treningi może zacząć dopiero za 2 tygodnie! Teraz musi dużo odpoczywać. Pytał o Ciebie. - Ostatnie zdanie George wypowiedział ciszej. Hermiona znowu poczuła to okropne i piękne zarazem uczucie w żołądku. "A więc chce mnie widzieć" ta myśl, aż w niej śpiewała. Chciała to wykrzyczeć tak, aby cały świat usłyszał, ale się powstrzymała.
- Tak?
- A widziałaś ogłoszenie o Klubie Pojedynków? - zmieniła szybko temat Ginny.
- No, Parvati mi o tym mówiła, więc spojrzałam. Wybieracie się?
- Ja tak, ale szkoda że muszę być w młodszej grupie.
- My też się wybieramy i z tego co wiem to jak większość uczniów. - Powiedział z podnieceniem George całkowicie zapominając o "poprzedniej rozmowie".
- A tak w ogóle to świetnie komentowałeś Lee.
- Dzięki. Po prostu lubię to robić. Dobra ja spadam, muszę jeszcze wysłać sowę do rodziców. Idziesz George?
- Tak już. To pa.
- Hej! - Ginny usiadła obok przyjaciółki, która odłożyła książkę.
- A więc to prawda? - spytała cicho.
- Tak, pytał o ciebie. - Ginny zawsze wiedziała o co jej chodzi.
- Ale zmieniłam temat i...
- I co? - dodała z podnieceniem Hermiona.
- I zapytał znowu. Powiedziałam, że chciałaś jeszcze napisać do rodziców i byłaś bardzo zmęczona. Nic na to nie odpowiedział.
- Aha. Jutro masz trening?
- Tak mam. Na 19.00 do 21.00. Angelina uznała, że doda nam ten trening, bo skoro nawet nasz pałkarz nie będzie w dobrej formie to przynajmniej wszyscy inni muszą trzymać poziom. Chce wygrać w tym roku i uznała, że najtrudniejszy mecz już w sumie za nami.
- Chyba ma rację. Puchoni i Krukoni nie mają równego składu i nie są tak szybcy. Do ich drużyn nikt się nie wkupił.
- No jak mnie to wkurza. Tylko, że oni są o wiele szybsi dlatego tylko umiejętnościami mogliśmy ich pokonać.
- I to zrobiliście! Krukoni mają Cho Chang, która jest dobrą szukającą i niezłych pałkarzy, a Puchoni dobrego obrońce, szukającego i jednego pałkarza. Myślę, że wygracie tylko nie możecie tego zlekceważyć. - podsumowała Hermiona.
- Tak dokładnie to samo powiedziała Angelina. Wiesz co ja się już chyba położę. Pieczone dynie były pyszne, ale teraz jestem taka ospała, że nie mogę. Też idziesz?
- Jasne. Też już jestem zmęczona. Próbowałaś czekoladowych nietoperzy?
- Ooo tak. Jeden prawie mi uciekł z talerza. - Obie się zaśmiały wchodząc po schodach. Tej nocy Hermiona spała o wiele lepiej wiedząc, że Fred o nią pytał nawet dwa razy!

2 komentarze:

  1. Świetny rozdział ;D Krótki ale może być ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak słodko :3 Oby Fred szybko wyszedł ze szpitala, nie chcemy przecież żeby nasz Romeo nie dotarł do Julii przez siniaki ;)

    OdpowiedzUsuń