Music

sobota, 7 września 2013

Rozdział 6 - Quiddich

W sobotę poprzedzającą Noc Duchów miał się rozegrać pierwszy w tym sezonie mecz quiddicha. Gryffindor vs Slytherin. W tym roku skład nieco się zmienił. Miejsce Alicji Spinnet zajęła Ginny, a miejsce Katie Bell Dean Thomas. Byli całkiem nieźli i chociaż Dean jeszcze trochę odstawał bardzo się starał. Angelina jako nowa kapitan dawała im w kość na każdym treningu. Śmieszne było to, że ponad połowę drużyny zajmowali Weasley'owie. Ron jako obrońca, Ginny na pozycji ściagającego oraz Fred i George jako pałkarze. Harry był szukającym. Hermiona wstała już wcześnie rano gdzieś około 6.00. Wiedziała, że Ginny i reszta nie mieliby jej za złe gdyby nie przyszła tak wcześnie, ale sama chciała. Kiedy zeszła do pokoju wspólnego była tam już Angelina, Ginny i bliźniacy. Hermiona usiadła obok przyjaciółki, która wyglądała na nieobecną. Fred i George siedzieli przy stoliku po prawej a kapitan obok Ginny. Po kilku minutach pojawił się Dean Thomas, a za nim Harry i Ron. Angelina wstała:
- No więc dzisiaj nasz pierwszy mecz w tym sezonie. To mecz ze Ślizgonami. Musimy pamiętać, że mają dobre miotły, ale liczą się umięjętności, których nam nie brakuje. Profesor McGonagall na nas liczy. Już w zeszłym roku sprzątnęliśmy Puchar Ślizgonom a ona nie chciałaby go oddawać profesorowi Snape'owi. - Tu zarówno Angelina jak i reszta lekko się uśmiechnęła. - Tak więc... Musimy się najeść, ale żeby nie być zbyt pełni. Jasne? - cała drużyna pokiwała głowami. - No to chodźmy. - Poszła przodem za nią ruszył Dean, potem Harry i Ron. Fred jakby dziwnie się ociągał. Ginny już miała przechodzić, ale Hermiona przpchała się przed nią i zaczęła rozmowę z Harrym o tym jak szybka jest Błyskawica. Ron po chwili także się do niej włączył. Kiedy dotarli do Wielkiej Sali nikogo tam jeszcze nie było. Usiedli gdzieś w środku stołu Gryffonów. Hermiona usiadł pomiędzy Deanem a Ginny i wzięła do ręki tosta z masłem oraz nalała sobie soku dyniowego. Około godziny 7.00 na stołówce zaczęli pojawiać się pierwsi Gryffoni, a później także inni kibice. Wszyscy Puchoni i Krukoni mieli na sobie plakietki lub szaliki z barwami Gryffindoru. Żaden dom nie lubił, ba nie nawidził Ślizgonów. Angelina uznała, że lepiej uniknąć zaczepek i gwizdów ze strony nadchodzących uczniów Slytherinu i cała drużyna z Hermioną ruszyła przez błonia do schowka na miotły. Wszyscy po kolei wchodzili i wychodzili już z miotłami. W szatni Angelina rzuciła jeszcze kilka słów na temat taktyki, dała wskazówki co do pogody i uznała, że dobrze by było się rozgrzać. Było przed ósmą. Mecz miał się zacząć o 9.30. Hermiona wspięła się po schodach i usiadła na samym szczycie trybun. Gracze po kolei wznosili się w powietrze. Najpierw wystartował Harry, który zrobił kilka kółek, przyspieszał i zwalniał oraz robił "fikołki". Później Ginny i Ron wzbili się do góry. Ron podleciał do słupków i zrywał się to w tą to w drugą stronę. Bliźniacy rozgrzewali ramiona i ręce wymachując pałkami. Angelina i Dean latali dookoła co chwila  stając i zmieniając kierunek. Rozgrzewali się tak nie całą godzine, aż na stadionie nie pojawili się pierwsi Puchoni. Kiedy opadli na ziemię zegar wybił dziewiątą. Po chwili zniknęli Hermionie z oczu zamykając drzwi szatni. Trybuny powoli wypełniały się uczniami. O godzinie 9.20 Lee Jordan zaczął komentować:
- Pierwszy mecz w tym sezonie. Gryffindor kontra Slytherin. Na boisku pojawiają się Ślizgoni. Kolejno wznoszą się w powietrze. Kapitan Marcus Flint ścigający, Adran Pucey, Montague, pałkarze Derrick i Bole, obrońca Miles Bletchley i szukający Draco Malfoy. Cała drużyna zaopatrzona jest we wspaniałe Nimbusy 2001. - Rozgorzała wrzwa w sektorze Śligonów - A teraz Gryffoni. Wspaniała kapitanka i ścigająca Angelina Johnson, Ginny Weasley oraz Dean Thomas, pałkarze Fred i George Weasley, obrońca Ron Weasley oraz szukajacy Harry Potter. Patrzcie na wspaniały lot błyskawicy. A oto i nasz sędzia profesor Hooch.
- Wszyscy na ziemię! - Krzyknęła pani Hooch. I 14 mioteł opadło lekko na równo przystrzyżoną trawę.
- Kapitanowie uścisnąć sobie dłonie. - Marcus Flint prawie zgniótł dłoń Angeliny, ale ona nie okazała słabości.
- Na miotły! Na mój gwizdek 3...2...1... Quiddich! - Czerwony kafel pomknął w powietrze i został złapany przez Ginny.
- I zaczęło się! Ginny Weasley ma kafla. Mija Flinta, mija Puceya, teraz jest sam na sam z obrońcą, schyla się przed tłuczkiem, Bletchley rzuca się, Weasley strzela i jest! Dziesięć do zera dla Gryffindoru. Flint ma kafla, George albo Fred nie wiem który, są identyczni odbijają tłuczka w jego stronę, ale Flint przyspiesza i omija tłuczka, jednak nie zauważył kolejnego i ajajaj to musiało boleć. Dostał w ramię i upuścił kafla, którego złapał Dean Thomas przyspiesza, podaje do Johnson, Johnson do Wesley, Weasley strzela i gol! Dwadzieścia do zera dla Gryffindoru. - W sektorze Gryffindoru rozbrzmiały oklaski. - A co to? Czyżby Potter zobaczył znicza? Nurkuje, Malfoy za nim, lecą z zawrotną szybkością zaraz się rozbiją, Potter wyciąga rękę i... wzbija się w powietrze, a Draco Malfoy uderza w ziemię. Na szczęscie nic mu się nie stało tylko odarł sobie plecy. Wznosi się w powietrze. No muszę przyznać, że Zwód Wrońskiego całkiem nieźle mu wyszedł.
- Jordan! Zajmij się meczem! - warknęła profesor McGonagall.
- Tak jest pani profesor. Pucey ma kafla, podaje do Flinta, który pszyspiesza, strzela i... Ron Weasley przechwyca kafla. Johnson ma kafla, tłuczek leci w stronę, chyba Freda Weasleya, Weasley go odbija, ale uderzył go kolejny w lewy bok. To musiało boleć. Weasley robi zwis leniwca. Wydaję się być prawie nie przytomny. I leci kolejny tłuczek. Weasley jakimś cudem go odbił, a teraz spada na ziemię, chociaż trzyma się miotły! O nie! Puścił się! A co to?! Potter chyba wypatrzył znicza. Weasley już 10 metrów nad ziemią i puszcza miotłę, a Potter ma znicza! Koniec gry! Sto siedemdziesiąt do dwudziestu. Gryffindor zwyciężył! - Hermiona zerwała się z miejsca. Już biegła w stronę miejsce, w którym upadł Fred. Harry już tam stał obok ze zniczem w dłoni. George leciał aby chociaż złapać brata ale to na nic. Pani Hooch pomagała mu wstać i razem z Ronem i Georgem wychodzili już przez bramę. Hermiona pobiegła za nimi, dołączając do Ginny, Harry'ego, Deana i Angeliny. Wszyscy wyglądali na zmiertwionych, a Hermionie lały się łzy po policzkach. Po chwili Fred już leżał na łóżku i spał. Pani Pomfrey po koło 40 minutach pozwoliła im wejść.
- Złamane 1 żebro poprzez uderzenie tłuczkiem, skręcona kostka, siniaki i potłuczenia. Poza tym jest zdrowy. Nic mu nie będzie. - Hermiona podbiegła najszybciej ze wszystkich i cała zapłakana usiadła na krześle trzymając Freda za rękę. Po chwili się opamiętała i go puściła oraz zrobiła im miejsce, ale nikt nie zwrócił na to większej uwagi. Ginny usiadła w rogu łóżka, George klęknął przy głowie brata, a Ron, Harry, Dean i Angelina stanęli po drugiej stronie.
- G... Ge.. George...? To... to ty? - wyszeptał Fred lekko ochrypniętym głosem.
- Tak to ja, bracie. Jak się czujesz?
- Czuję się... Rozźebrniony... Chwytasz?
- Tak jasne, że chwytam. - George sie roześmiał, a Fred próbował co wyszło nieco dziwnie. Ciągle miał przymrużone oczy i niewiele widział.
- A...aa... Hermiona? Jest tutaj? - To pytanie ją zamurowało. Wszyscy na nią spojrzeli, a ona podeszła bliżej.
- Tak jestem. - szepnęła. Cała reszta drużyny uznała, że lepiej będzie ich opuścić.
- Hee...Hermiono?
- Tak?
- Nie płacz.
- Dobrze. - uśmiechnęła się przez łzy i położyła dłoń na łóżku. Fred ją uchwycił. Teraz oboje poczuli, że wszystko jest na miejscu. Siedzieli tak chwilę, aż pani Pomfrey nie wygoniła Hermiony ze słowami, że Fred musi odpoczywać. "Kocham go, kocham, kocham, kocham." Już nic się nie liczyło. Chociaż ciągle była zmartwiona upadkiem Freda teraz już wiedziała. " Ale czy on mnie?" Dręczyło ją to pytanie. "Chyba tak. Przecież chciał żebym tam była. a może tylko majaczył?". Przez pół nocy nie umiała spać, a następnego ranka wstała wcześnie.

4 komentarze:

  1. Kocham go. Kocham go. Kocham xD To mnie rozwaliło xD Wstawiaj kolejne ja chcem więcej! ;c

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow ... Dzisiaj trafiłam na tego blooga i powiem jedno : CUDOWNY !! Świetnie piszesz i ostrzegam - nawet nie waż się myśleć o zrezygnowaniu z pisania ;P !!!! Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział . Mam nadzieję , że komentarz opublikowano , bo ostatnio mam jakiś problem z bloogiem i nie mogę dodawać komentarzy , ale mniejsza z tym . Pisz dalej ;D !!

    Pozdrawiam
    ~Ginnny~

    Ps: Zapraszam do mnie ;*

    http://hogwart-big-love-story-dm.blogspot.com/

    I liczę na komentarz z Twojej strony ;D :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział jak i całe opowiadanie :-) Przeczytałam i jestem zachwycona :-) Czekam na następny rozdział !!



    mojeminiopowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Pogłubiłam się. Która to jest klasa? Co to jest? Ale ty mieszasz, Omg...
    A teraz na poprawę humoru śpiewamy!!!
    Mioa kocha Freeeda, Miona kocha Freeeda!!!
    I jeszcze raz baaaaaaaaardzo głośno. Wstajemy, ruszamy leniwe tyłki z fotela przed komputerem!
    I...
    MIONA KOCHA FREEEDA, MIONA KOCHA FREEEDA!!!
    FREDDIE KOCHA MIOOOONE, FREDDIE KOCHA MIOOOONE!
    GRYFOOOONI WYGRALI, CHOCIAŻ JA BYM WOLAŁA ŻEBY WYGRALI ŚLIZGOOOOONI!!!
    I o matko najświętsza, co się stało z Draco? <3

    OdpowiedzUsuń