Music

niedziela, 18 sierpnia 2013

Rozdział 1 - Wakacje w Norze

Hermiona razem z Ronem czekała w salonie. Było to niewielkie, przytulne pomieszczenie z rodzinnymi fotografiami.  Ron był wysoki i miał płomienno rude włosy co zupełnie kontrastowało z brązową burzą włosów Hermiony. Oboje siedzieli w milczeniu co chwile zerkając w okno.
- Miał tu już być 40 minut temu - Hermiona zaczynała się martwić. W tym momencie coś cicho trzasnęło. Wstrzymali oddechy. Słychać było tylko przyspieszone bicia ich serc. Po chwili usłyszeli coraz to głośniejsze kroki i kilka sekund później roległo się nieśmiałe pukanie do drzwi. Ron podskoczył na fotelu, a Hermiona podbiegła do drzwi. Otworzyła je i zobaczyła dwie chude postacie. Młodszy chłopak znany Harry Potter jak zawsze miał rozczochrane włosy i przekrzywione okulary. Syriusz lekko się uśmiechał co odmładzało go o dobre kilka lat:
- Harry! Jak dobrze Cię widzieć! Wreszcie jesteś.
- Ciebie też miło widzieć. Jak długo tu jesteś?
- Od rana - I rzuciła mu się na szyje a on objął ją jedną ręką w pasie. W drugiej trzymał klatkę ze wspaniałą sową śnieżną Hedwigą. Hermiona puściła go kiedy usłyszała kroki na schodach i głos Rona:
- Trochę się zmartwiliśmy. Tyle jest do opowiadania! - Ron powitał go z wyraźną ulgą. Już chciał zacząć opowiadać o tym co działo się kiedy go nie było, lecz za plecami pojawiła się jego matka:
- Och, Harry, kochaneczku! Niech Cię uściskam! Jesteś głodny?
- Dobry wieczór pani Weasley. Nie, nie dziękuje - Harry witał się z wszystkimi po kolei z panią Molly, pulchną kobietą o dobrotliwej choć lekko surowej twarzy, z panem Arturem ojcem Rona, który już trochę łysiał i nosił okulary, z Percym, starszym bratem Rona,  z Ginny, jedyną dziewczyną w rodzinie Weasley'ów chociaż tak jak oni miała płomienno rude włosy, z bliźniakami Fredem i Georgem  oraz z Billem, którego widział pierwszy raz w życiu.
- To ja już chyba będę leciał.
- Nie zostaniesz nawet na herbacie?
- Niestety. Remus i Tonks na mnie czekają, ale może skorzystam z zaproszenia kiedy indziej. -Zaniepokojenie zniknęło z twarzy pani Weasley i zastąpił je szeroki uśmiech.
- Do zobaczenia. Wpadnijcie razem.
- Do widzenia. - Syriusz pomachał i zniknął za drzwiami.
- Harry, będziesz spał w pokoju Rona, a wy wszyscy jazda do łóżek już prawie północ! - Mały przedpokój szybko opustoszał. Harry, Ron i Hermiona wspinali się po spiralnych schodach do góry, a na każdym piętrze za drzwiami znikał ktoś z domowników. Doszli do końca schodów i Harry pchnął uchylone drzwi na prawo. Prawie oślepił go pomarańczowy kolor tego pokoju, który tak dobrze pamiętał z poprzednich lat. Uśmiechnął się lekko i spojrzał na łóżko w rogu. Opadł na nie i zauważył, że kufer i klatka z Hedwigą stoją pod ścianą.
- No to jak Wam lecą wakacje? - zagadnął
- Tyle się działo. Trzy dni temu przyjechał Bill i oznajmij, że zostaje na stałe. Przenieśli go w Grinngocie i teraz pracuje w biurze. Za niedługo wynajmię własne mieszkanie w Londynie. A i zgadnij co dostałem od rodziców? Nową miotłę! To Zmiatacz 11.
Harry teraz zauważył, że na półce nad łóżkiem Rona leży nowiutka miotła. Choć Harry nie znał się zbyt dobrze na miotłach wiedział, że ta nie jest najlepszą miotłą na świecie, wiedział jednak też, że dla Rona pewnie dużo znaczy. Był wyraźnie dumny kiedy o niej mówił.
- No to jutro musimy ją przetestować!
Ron uśmiechnął się od ucha do ucha i potężnie ziewnął. Hermiona też powiedziała im "Dobranoc" i powoli powlokła się do swojego pokoju. Harry zasnął jak tylko przyłożył głowę do poduszki, a śniło mu się, że lata z Ronem na boisku do quiddicha w Hogwarcie.
Hermiona otworzyła oczy. Ktoś pukał do jej pokoju. Ginny, która leżała na drugim łóżku usiadła na nim i sennym głosem odpowiedziała:
- Kto tam? - Drzwi się uchyliły i wyjrzały z niej dwie postacie. Fred i Geroge. Identyczni bliźniacy o rudych włosach i piegowatej twarzy, tak jak reszta rodziny.
- Mama woła Was na śniadanie. - powiedział Fred i spojrzał na Ginny, a potem na Hermionę. Przy tej drugiej uśmiechnął się od ucha do ucha i zniknął za drzwiami. Hermiona wstała i poszła do łazienki, a Ginny została i już się przebierała. Po kilku minutach razem zeszły na dół. Bliźniacy już siedzieli przy stole, Harry i Ron siedzieli po prawej stronie Billa, Ginny siadła po jego lewej stronie, więc mi zostało miejsce koło Freda. Pani Weasley machnęła różdżką i przed każdym pojawił się kubek z herbatą, a po chwili przyfrunęły talerze i półmiski z grzankami i dżemem. Wszyscy od razu się na nie rzucili. Hermiona sięgnęła po dwa tosty, ale zdążyła złapać dżemu, który porwał George. Wyciągnęła rękę po ten, który leżał dalej, ale nie mogła sięgnąć.
- Mógłbyś podać mi dżem? - zapytała George. Jednak on jej nie usłyszał i podał jej go Fred.
- Dzięki - nałożyła sobie go na grzanki i odstawiła.
- Zawsze do usług. - Oboje parsknęli śmiechem. Przez resztę posiłku co chwila ktoś powiedział coś śmiesznego i wszyscy dławili się jedzeniem. Po śniadaniu Harry, Ron, Hermiona, Ginny, Bill, Fred i George udawli się do ogrodu gdzie mieli grać w mini quddicha. Najstarszy Weasley wyczarował 6 pętli 8 metrów na ziemią po dwóch stronach ogródka, naprawił przedziurawioną piłkę, która służyła im za kafel i podzielili się na drużyny. Ginny z Billem i Fredem kontra Harry, Ron i George. Hermiona nie grała tylko liczyła punkty postanowili grać do 150 punktów. Błyskawica Harry'ego śmigała wte i wewte i chociaż był najszybszy Ginny była lepsza na pozycji ścigającego. Wszyscy mieli dużo śmiechu, a kilka razy bliźniacy poprychali się dla zabawy i George prawie nie spadł z miotły. Hermionie nie za bardzo się to podobało, ale nikt nie zwracał uwagu na jej ostrzeżenia. Kilka następnych dni minęło im bardzo szybko, bo w sumie nie robili nic innego tylko grali w quiddicha. Po tych mile spędzonych chwilach nadszedł dzień urodzin Harry'ego. Tego dnia obudził go śpiew Rona, Ginny, Hermiony, Billa, Percy'ego i bliźniaków. Harry czuł się trochę zawstydzony, a na śniadaniu dowiedział się, że wieczorem będzie kolacja w towarzystwie Syriusza, Lupina, Tonks i Hagrida. Po południu Bill z Percym ustawili na dworze dwa długie stoły i krzesła (jedno powiększyli dla Hagrida na końcu stołu). Około godziny 19.00 wszyscy zajęli swoje miejsca i kazali Harry'emu rozpakować prezenty. Pierwszy był dość ciężki, kiedy go rozpakował okazało się, że to cztery dzienniki.
- To prezent ode mnie. Tymi dziennikami można się łatwo kontaktować. Każdy ma swój numer o tutaj - Syriusz wskazał na wielką 1 na tylniej okładce - W każdym dzienniku na ostatniej stronie zapisujesz numer 1 - Harry. Lepiej używać pseudonimów. Nikt nie może się dostać do tego dziennika, poza tobą ponieważ sprawdza twoją tożsamość. Na pierwszej stroie należy płyżołyć prawą dłoń, to ostatniej strony musisz powiedzieć "Jestem twoim prawowitym właścicielem, ukaż się". Dziennik zapamiętuje głos i jeszcze musisz go przez chwile trzymać w rękach a jeśli jesteś właścicielem sam się otworzy i wyskoczy z niego pióro oraz niekończący się kałamarz. Wystarczy napisać u góry np. do Syriusza i piszesz wiadomość. Jeśli zamkniesz dziennik wiadomośc zostaje przesłana a dziennik odbiorcy zaczyna świecić na złoto. Tymi dziennikami porozumiewaliśmy się w wakacje. Dałem Ci cztery piąty jest u mnie. Jestem Łapa. Daj je komu chcesz. - Syriusz uśmiechnął się szeroko, a wszyscy patrzyli jak zahipnotyzowani w cztery dzienniki. Harry bez wahania podszedł do Rona, Hermiony oraz Ginny i dał im dzienniki. Wrócił i chwycił następny prezent. Wszyscy jakby wrócili do świata żywych. To był prezent od Weasley'ów. Otworzył a jego oczom ukazały się cztery piłki. Jedna duża i czerwona, dwie mniejsze i czarne i najmniejsza złota z maluteńkimi skrzydełkami. Na górze i na dole ułożone były dwie drewniane pałki.
- Uznaliśmy, że skoro to Twoja pasja kupimy Ci coś co na prawdę wykorzystasz. Hermiona wpadła na ten pomysł to prezent właśnie od niej i od nas wszystkich. Wszystkiego najlepszego, kochanieńku. - Pani Weasley uśmiechnęła się życzliwie tak jak i wszyscy inni Weasley'owie oraz goście. Harry poczuł ciepło od środka. Czuł się tak jakby miał rodzinę. - Dziękuje. To wspaniały prezent, ale na prawdę nie trzeba było.
- Och przestań. Oczywiście, że trzaba!
- No ale czas jeszcze na nasz prezent - Upomniał Lupin
- To ode mnie,Tonks i Hagrida. - Kolejny pakunek był następnym dziennikiem tylko, że zapisanym. Po chwili  Harry zrozumiał co to. Zobaczył podpisy i widiały tam na zmianę słowa "Lily" lub "James".
- Zajęło nam to trochę czasu. Oddałem moje listy, Syriusz i Hagrid też. Razem udawaliśmy się do osób, które mogły mieć jakieś inne listy. Wiemy, że Hagrid dał Ci już chyba wszystkie fotografie, więc teraz otrzymasz też listy. Niestety twoi rodzicie nie prowadzili dzienników ani pamiętników.
- Jest cudowne. Dziękuje Wam.
- Och Harry ! Niech cie uściskam, cholibka. - Hagrid wstał od stołu i lekko nim zatrzęsło. Zbliżył się do Harry'ego. Ciągle sięgał mu tylko do pasa. Ścisnął go, aż zabrałko mu tchu. Otarł oczy chusteczką w kropki wielkości obrusu i wrócił do stołu.
- Dziękuje za prezenty. Są na prawdę cudowne. Nie wiem jak Wam dziękować. - Usiadł do stołu i zajął się urodzinową pieczenią. Była na prawdę wyśmienita. Lupin pogrąrzył się w rozmowe z panem Weasley'em, a Tonks zaczęła zachwalać kuchnię pani Weasley, która lekko się zarumieniła. Bill właśnie opowiadał Syriuszowi o Egipcie, kiedy pojawił się urodzinowy tort. Po kolacji Syriusz, Lupin i Tonks deprotowali się do własnych domów, a Hagrid poleciał na wielkim motocyklu. Wszyscy senni i ociężali po kolacji powłóczyli się do swoich sypialni, nawet Hermiona nie zaglądnęła dziś do Harry'ego i Rona jak to robiła codziennie przed snem. Harry tej nocy nie spał jeszcze długo czytając listy matki i ojca, a razem z Ronem wypróbowali swoje dzienniki. Działały bez zarzutu. Próbowali otworzyć swoje nawzajem, ale za nic nie chciały puścić klamry. Przez kilka minut wpatrywali się w ostatnią stronę, na której widniał tylko napis "1 - Rogacz 2 - Piegus 3 - Łapa" 4 i 5 ciągle były wolne, jednak po chwili przy numerze 4 pojawiły się litery i ułożyły w słowa "Hermiona" a przy numerze 5 "Szukająca".  Po jakimś czasie oboje poszli spać. Wakacje przeleciały szbko. Ciągle grali w quiddicha lub latali gdzieś na miotłach. Dwa tygodnie przed rozpoczęciem roku przyleciały sowy z Hogwartu. Sześć sów po kolei wleciało przez otwarte okienko i upuściło listy przed odbiorcami. Hermiona szybko otworzyła swój i wyjęła listę potrzebnych podręczników.
Wszyscy studenci powinni mieć po jednym egzemplarzu następujących dzieł:
Standardowa księga zaklęć ( 4 stopień )
Dzieje magii Bathildy Bagshot
Teoria magii Adalberta Wafflinga
Transmutacja dla początkujących (średni) Emerika Switcha
Tysiąc magicznych ziół i grzybów Phyllidy Spore
Magiczne wzory i napoje Arseniusa Jiggera
Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleść Newta Scamandera
Ciemne moce: Poradnik samoobrony ( 4 stopień ) Quentina Trimble'a
Pozostałe wyposażenie:
1 kociołek (cynowy, rozmiar 3)
1 zestaw szlanych lub kryształowych fiolek
1 teleskop
1 miedziana waga z odważnikami
Studenci mogą posiadać miotły
Wszyscy przeczytali swoje listy, a pani Weasley zaglądała swoim dzieciom przez ramię. To już czwarty rok pomyślała Hermiona. Ginny była dopiero na trzecim, a bliźniacy są już na szóstym. No tak. Przecież przyszły ich wyniki sumów znowy pomyślała Hermiona. Mina pani Weasley przez chwilę była nieodgadniona kiedy doszła do wyników Freda i Georga lecz po chwili wszyscy usłyszeli jej słowa:
- Tylko trzy sumy?! Transmutacja, zaklęcia i obrona przed czarną magią?! A eliksiry, zielarstwo, historia magii?! - Twarz pani Weasley wyraźnie poczerwieniała, a zwykły dobrotliwy uśmiech zamienił się w mocne zaciśnięcie warg.
- Mamo spokojnie. To czym chcemy się zająć i tak nie wymaga żadnych Sumów. Jak na nas to i tak świetnie wypadliśmy nie Fred?
- No jasne. Mamo powinnaś być z nas dumna, że w ogóle pojawiliśmy się na egzaminach!
- Nawet nie mówcie takich bzdur! - Bliźniacy śmiali się i cieszyli, więc po chwili Ron i Harry również parsknęli śmiechem, a następnie Ginny i Hermiona przyłączyły się do tej radości. Twarz mamy rudzielców powoli odzyskiwała naturalny kolor i po chwili ona również lekko się uśmiechała.
- No to będzie trzeba udać się na Pokątną. Co Wy na to żeby skorzystać z sieci Fiuu ? Myślę, że zakupy zrobimy już jutro rano. A teraz wszyscy wyciągnijcie swoje kufry ze schowka. Harry, Hermiono Wasze rzeczy też tam są. - Wszyscy pomaszerowali schodami, aż na drugim piętrze zrobiła się mała kolejka. Najpierw George wyciągnął swój kufer, a za nim Fred i oboje zaczęli znosić je na dół. Hermiona i Ginny przywarły plecami do ściany, żeby kufry nie przejechały im po stopach. Bliźniacy uśmiechnęli się i po chwili zniknęli za drzwiami na pierwszym piętrze. Harry już szedł ze swoimi piórami i rolkami pergaminu po schodach, a za nim Ron niósł kufer po schodach na piąte piętro. Ginny i Hermiona weszły do środka. Ostatni kufer leżał w samym rogu i był najmniejszy. Na jednej z półek Hermiona zobaczyła swoje pióra, kałamarze, zwoje pergaminu oraz kilka podręczników z zeszłego roku, które będą jej potrzebne również w tym i chwyciła wszystko pod pachę. Ginny zgasiła światło, zamknęła drzwi i razem poszły na czwarte piętro.
- Ciekawe kto w tym roku będzie nas uczył obrony przed czarną magią. - Zagadnęła Ginny
- Tak w sumie jeszcze się nad tym nie zastanawiałam. Oby nie ktoś taki jak Lockhart - Hermiona i Ginny zaśmiały się i przeszły przez szeroko otwarte drzwi do ich sypialni. Przez cały dzień oglądały swoje stare notatki i śmiały się z tego kto będzie ich nauczał. Wieczorem wypróżniły swoje kufry i poukładały zwoje pergaminów, kałamarze i pióra, które zostały im z poprzedniego roku.
- Będę musiała kupić z 3 pióra, kilkanaście rolek pergaminu i 5 kałamarzy - Westchnęła Hermiona.
- Ciesz się przynajmniej nie masz już za małej szaty - Jęknęła Ginny.
- Och tak mam! Ja też muszę kupić nową. Jak chcesz mogę oddać Ci moją starą. W sumię nosiłam ją tylko na trzecim roku.
- Hmmm... to nawet niegłupi pomysł. Dasz przymierzyć? - Hermiona sięgnęła po czarną szatę, która leżała złożona w kostkę w rogu łóżka i podała ją przyjaciółce. Obie wstały, a Ginny włożyła szatę. Pasowała doskonale. Rękawy nie były ani za krótnie ani za długie i zapinka nie była zepstua.
- Jak chcesz możesz ją wziąć już teraz. Mi i tak nie jest potrzebna - Uśmiechnęła się Hermiona i obie wróciły do wyliczania potrzebnych przedmiotów. Po godzinie 23.00 zgasiły światło i poszły spać.


9 komentarzy:

  1. Super rozdział :-) Świetny pomysł z tymi dziennikami! Idę do następnego! :-D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolor czcionki zlewa się z tłem.
    Proszę cię, nie wiem co planujesz, ale niech Ron wybaczy Hermionie, że go nie kocha. Nie rób z Rona jakiegoś głupka jak na innych blogach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Na razie nie doszłam do angażu Rona w tym związku, bo jeszcze nikt nie wie o co chodzi, ale cóż... Zobaczę i mam pewien pomysł, który nei dotyczy Rona tylko kogoś innego a kogo to już niespodzianka :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super pomysł na ten blog, ale rób więcej momentów z Fredem inaczej fajny

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajne opowiadanie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Masz dużo błędów, nie ma opisów przy dialogach przez co trudno się połapać. Nie ma też akapitów przez co wszystko wygląda nieestetycznie. I jeszcze dialogi i opisy są bardzo skąpe. Nie mogę ocenić jeszcze fabuły, ale zapowiada się ciekawie, więc idę dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Tam taram tarararam... Jestem tutaj nowym nabytkiem, cieszysz się? :3 Bo ja tak. Wiesz, że bardzo lubię Fremione? Należy do moich ulubionych parringów zaraz po Dramione :) Fajnie piszesz, nie popieram komentarza na górze. Przy wypowiedziach nie trzeba dawać opisów na siłę. W ogóle długie opisy są nużące... Podoba mi się ten rozdział, prawda Freda jest mało. Ale to jest pierwszy rozdział, jeszcze się pojawi i to nie raz ;) Super pomysł z dziennikami. Dobrze, że nie skreślasz Harry'ego i Rona. Chodzi mi o to, że czasem ludzie tak bardzo skupiają się na głównych bohaterach, że o drugoplanowych zapominają :( A tu jest fajnie, przynajmniej na razie. Nie przedłużam, czytam dalej.

    OdpowiedzUsuń
  8. http://fremionestory.blogspot.com/2016/03/purpurowa-nadymka.html

    zapraszam na trzeci rozdział, może zaciekawi Was co dzieje się w moim magicznym świecie Fremione?
    mile widziane wasze pozytywne, negatywne, budujące, niebudujące komentarze. :)

    OdpowiedzUsuń